Błękitna Róża, Czarny Tulipan

Błękitną Różą była ona,
a on był czarnym Tulipanem,
spotkali się  po wschodzie słońca,
a płatki mieli w łzach skąpane.

Ona zmartwiona swym błękitem,
on swoją czernią zawstydzony,
bardzo cierpieli, że są inni,
chcieli odmienić swe kolory.

Róża pragnęła być różową,
Tulipan marzył o czerwieni,
cicho prosili Ducha Kwiatów,
by ich marzenia zechciał spełnić.

Wierzyli mocno, że gdy tylko
przywdzieją barwy wytęsknione,
to życie stanie się piękniejsze,
wonną radością wypełnione.

Duch Kwiatów słuchał skarg w skupieniu
i tylko trochę był zdziwiony,
że kolor płatków dla tych kwiatów
takim problemem jest ogromnym.

Przyglądał się Błękitnej Róży,
wytwornej czerni Tulipana,
a choć niechętnie, prośbę spełnił
i dokonała się przemiana.

Róża stawała się różową,
Tulipan w czerwień się przystrajał,
wyschły łzy smutku, a łzy szczęścia
skropiły płatki w nowych barwach.

Gdy odchodzili w głąb ogrodu
tacy radośni i szczęśliwi,
Duch Kwiatów patrzył zamyślony
i wciąż się nie przestawał dziwić.

Dlaczego takie piękne kwiaty
pragną zewnętrznie się odmienić?
Czy to wystarczy im do szczęścia?
Czy długo będą tym się cieszyć?

Zawołał do nich gromkim głosem
nim zanurzyli się w zieleni,
że kiedy znów zapragną zmiany
to muszą swoje serca zmienić.

Fiołek Wesołek

Fiołki są wszystkim dobrze znane,
opinię nienaganną mają,
niewielkie, skromne i pachnące
zawsze gdzieś w cieniu się chowają.

Nie wystawiają się do słońca
jak Słoneczniki złotogłowe,
ani nie wdzięczą się jak Róże
białe, złociste, purpurowe.

Fiolki gdzieś w kącie, na uboczu
tuż za Paproci parawanem,
żywot spokojny sobie wiodą
plotek, sensacji nieciekawe.

Lecz był wśród Fiołków jeden taki
zupełnie inny, mały Fiołek
tak bardzo rożny od swych braci,
że wszyscy zwali go Wesołek.

Ciekawy świata wiercipięta
pomysłów śmiałych miał tysiące,
z wszystkimi był zaprzyjaźniony
w sadzie, ogrodzie i na łące.

Trochę rozrabiał, figle płatał
rozśmieszał Bratki i Stokrotki,
z Malwami lubił porozmawiać,
bo Malwy znały wszystkie plotki.

Gdy trzeba było to pomagał
kwiatom, biedronkom i motylom
wcześnie wychodził, późno wracał,
bo w domu wszystko go nudziło.

Było za cicho, za poważnie
więc czekał tylko na tę chwilkę
żeby się wymknąć i buszować
wśród wonnych ziół i Margerytek.

Martwiły się o niego fiołki
i nieustannie się dziwiły
że taki do nich niepodobny
niezbyt rozważny i ruchliwy.

Nawet wysłały delegację
do Ducha Kwiatów by rozkazał
aby Wesołek siedział w domu,
nareszcie zmądrzał i spoważniał.

Duch Kwiatów jednak dał odpowiedź
którą zaskoczył wszystkie Fiolki,
że światu bardzo są potrzebne
takie jak on , Fiolki Wesołki.

Hortensja

Hortensja była całkiem miła,
bardzo dostojnie wyglądała,
dorodne kwiaty, wielkie liście,
dystyngowana, okazała.

Byłaby niemal ideałem
i wzorem do naśladowania
gdyby nie to, że miała wadę,
która w tym bardzo przeszkadzała.

Hortensja była przekonana,
że wie najlepiej co wypada,
czego nie wolno, a co trzeba,
jak sobie radzić w trudnych sprawach.

I pouczała wszystkich wokół,
nawet karciła, strofowała
i czy kto chciał, i czy kto nie chciał
to rad „zbawiennych” udzielała.

Liliom mówiła bez ogródek
że są zbyt blade i za wiotkie ,
radziła by się opalały
i wypijały soki słodkie.

Bratki karciła za gadulstwo
i bardzo kolorowe płatki,
każdemu coś wypominała
więc dość jej miały wszystkie kwiatki.

Bo choć z natury dobra była
i zawsze chętnie pomagała
to niepotrzebnie i zbyt często
we wszystkie sprawy się wtrącała.

Duch Kwiatów słysząc skargi kwiatów,
a trudno im nie przyznać racji,
wysłał Hortensję w trybie pilnym
na kurs skrócony dyplomacji .

Piwonia

W środku ogrodu się rozsiadła
Piwonia z głową purpurową,
a minę miała tak wyniosłą,
jak gdyby była tu królową.

Z góry patrzyła na sąsiadów
i wszystko wszystkim za złe miała,
kłóciła się z Rododendronem,
małym Stokrotkom dokuczała.

Z krzakiem Jaśminu wiodła spory,
bo rzucał na nią cień zbyt duży,
drażnił ją zapach Macierzanki,
denerwowały kolce Róży.

Nikt nie był godny, by z Piwonią
w przyjaźni żyć, czy choćby w zgodzie,
przez nią płakały często Bratki
i smutek czaił się w ogrodzie.

Aż przyszedł dzień kiedy rośliny
mając dość fochów złej Piwonii
wysłały list do Ducha Kwiatów
z prośba, by pomógł ją poskromić.

Odpowiedź przyniósł bardzo szybko
motyl – posłaniec kolorowy
i już wiedziały biedne kwiaty
jak utrzeć nosa zlej Piwonii.

Odtąd choć bardzo się złościła,
miotała klątwy i zniewagi,
wszyscy się od niej odwracali,
nikt nie poświęcał jej uwagi.

Kwiaty tańczyły w blasku słońca,
lekkim zefirkiem kołysane
i rozmawiały między sobą
nie patrząc na Piwonię wcale.

Barwne motyle, złote pszczoły
nie podfruwały do złośnicy,
choć czerwieniała coraz bardziej
nikt się z jej zdaniem już nie liczył.

Wiaterek nie owiewał liści,
a rosa płatków mnie chłodziła,
biedna złośnica więdła w smutku,
bo zrozumiała jak złą była.

Duch Kwiatów wezwał ją do siebie
gdy ujrzał łzy i chęć poprawy,
doradził żeby spróbowała
to co popsuła wnet naprawić.