Do Apostołów Chrystus rzekł:
„Idźcie i nauczajcie”
Ty Apostołem jesteś też
wezwania posłuchałeś.
I tak już od dwudziestu lat
pracujesz niestrudzenie,
by człowiek lepszym stawał się
i dążył do zbawienia.
Do Apostołów Chrystus rzekł:
„Idźcie i nauczajcie”
Ty Apostołem jesteś też
wezwania posłuchałeś.
I tak już od dwudziestu lat
pracujesz niestrudzenie,
by człowiek lepszym stawał się
i dążył do zbawienia.
Pan wybrał Ciebie spośród tak wielu,
byś głosił światu Dobrą Nowinę,
nadzieję budził w tych co zwątpili,
tym co zbłądzili odpuszczał winy.
Ćwierć wieku idziesz niełatwą drogą,
piękną i stromą, jak szlak podniebny,
niechaj Cię Stwórca łaską obdarza,
bo trud to wielki, a cel chwalebny.
Na przekór rozumowi,
wbrew logice wszelkiej
wybiegamy do przodu
myślą niecierpliwą,
poganiając bezmyślnie
dni, godziny, lata
nie umiemy
już cieszyć się chwilą.
Błękitną Różą była ona,
a on był czarnym Tulipanem,
spotkali się po wschodzie słońca,
a płatki mieli w łzach skąpane.
Ona zmartwiona swym błękitem,
on swoją czernią zawstydzony,
bardzo cierpieli, że są inni,
chcieli odmienić swe kolory.
Róża pragnęła być różową,
Tulipan marzył o czerwieni,
cicho prosili Ducha Kwiatów,
by ich marzenia zechciał spełnić.
Wierzyli mocno, że gdy tylko
przywdzieją barwy wytęsknione,
to życie stanie się piękniejsze,
wonną radością wypełnione.
Duch Kwiatów słuchał skarg w skupieniu
i tylko trochę był zdziwiony,
że kolor płatków dla tych kwiatów
takim problemem jest ogromnym.
Przyglądał się Błękitnej Róży,
wytwornej czerni Tulipana,
a choć niechętnie, prośbę spełnił
i dokonała się przemiana.
Róża stawała się różową,
Tulipan w czerwień się przystrajał,
wyschły łzy smutku, a łzy szczęścia
skropiły płatki w nowych barwach.
Gdy odchodzili w głąb ogrodu
tacy radośni i szczęśliwi,
Duch Kwiatów patrzył zamyślony
i wciąż się nie przestawał dziwić.
Dlaczego takie piękne kwiaty
pragną zewnętrznie się odmienić?
Czy to wystarczy im do szczęścia?
Czy długo będą tym się cieszyć?
Zawołał do nich gromkim głosem
nim zanurzyli się w zieleni,
że kiedy znów zapragną zmiany
to muszą swoje serca zmienić.
Fiołki są wszystkim dobrze znane,
opinię nienaganną mają,
niewielkie, skromne i pachnące
zawsze gdzieś w cieniu się chowają.
Nie wystawiają się do słońca
jak Słoneczniki złotogłowe,
ani nie wdzięczą się jak Róże
białe, złociste, purpurowe.
Fiolki gdzieś w kącie, na uboczu
tuż za Paproci parawanem,
żywot spokojny sobie wiodą
plotek, sensacji nieciekawe.
Lecz był wśród Fiołków jeden taki
zupełnie inny, mały Fiołek
tak bardzo rożny od swych braci,
że wszyscy zwali go Wesołek.
Ciekawy świata wiercipięta
pomysłów śmiałych miał tysiące,
z wszystkimi był zaprzyjaźniony
w sadzie, ogrodzie i na łące.
Trochę rozrabiał, figle płatał
rozśmieszał Bratki i Stokrotki,
z Malwami lubił porozmawiać,
bo Malwy znały wszystkie plotki.
Gdy trzeba było to pomagał
kwiatom, biedronkom i motylom
wcześnie wychodził, późno wracał,
bo w domu wszystko go nudziło.
Było za cicho, za poważnie
więc czekał tylko na tę chwilkę
żeby się wymknąć i buszować
wśród wonnych ziół i Margerytek.
Martwiły się o niego fiołki
i nieustannie się dziwiły
że taki do nich niepodobny
niezbyt rozważny i ruchliwy.
Nawet wysłały delegację
do Ducha Kwiatów by rozkazał
aby Wesołek siedział w domu,
nareszcie zmądrzał i spoważniał.
Duch Kwiatów jednak dał odpowiedź
którą zaskoczył wszystkie Fiolki,
że światu bardzo są potrzebne
takie jak on , Fiolki Wesołki.