O miłości – przedwalentynkowo

Nie dajcie się zwieść tej co krzyczy: Ja jestem Miłość,
a myśli tylko w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
To zapewne tandetna podróbka, nędzny falsyfikat,
koszmarna atrapa, plagiat nieudany.

Prawdziwa miłość hałaśliwą nie jest.
Mądra, dobra i silna, z wiernych najwierniejsza.
Hojnie rozdaje szczęście, radość, ukojenie
nie żądając w zamian nic, a nic podobnego.

OAZA

W rozpędzonym  świecie

pełnym niepokojów

trzeba mieć swoje miejsce –

oazę  spokoju.

Tam gdzie chaos nie wtargnie,

i zło  nie ma wstępu,

gdzie oddycha się lekko,

myśli się nie kłębią.

Kąt, gdzie odciąć się można

chociaż na chwil parę

od pośpiechu i zgiełku,

od medialnych szaleństw.

Tam gdzie spokój prawdziwy,

nerwów ukojenie,

Jak odnaleźć to miejsce?

Jeszcze tego nie wiem.

POZA ZASIĘGIEM

Wciąż czekam na wiadomość,

lecz  jesteś niezmiennie

gdzieś poza zasięgiem.

Nie usłyszę, nie zobaczę

i dotykiem cię nie zbudzę

ale pamięcią i tęsknotą

poszybuję za granice czasu,

bo miłość nigdy nie traci zasięgu.

Z lustra

Niezmiennie dziwi mnie gdy z lustra

spogląda na mnie ta kobieta,

przygasłe oczy, zwiędłe usta

nikt już nie powie o niej: piękna.

Na twarzy archipelag zmarszczek,

bo każdy rok coś tutaj dodał,

na srebrnej rzęsie łza zastygła,

nikt już nie powie o niej: młoda.

Taki ktoś

 

We mnie wciąż mieszka taki ktoś,

kto lat ma cztery razy mniej

i wierzy, że najlepszy los

wpadnie mu w ręce lada dzień,

w obłokach buja, traci czas

na nierealnych marzeń sto,

nadzieję ma naprawić świat

i z korzeniami wyrwać zło.

 

Dopiero w lustro oka rzut

z obłoków każe szybko  zejść,

bezradna starość, siwy włos,

ponury dzień i smutny zmierzch.