Psotne licho

Przeważnie jestem grzeczna, zazwyczaj bywam miła,
szacunek mam dla starszych, gdy mówią nie przerywam,
na lekcjach pilnie słucham, co pani opowiada,
lecz czasem nie wiem czemu zachodzi we mnie zmiana.

Ref.
Mieszka we mnie psotne licho, siedzi we mnie chochlik płochy,
który szepce mi do ucha, co tu popsuć, co tu spsocić.
Wtedy tacie do herbaty mogę łyżkę soli dodać,
babci schować okulary, bratu pokój przemalować.

Przeważnie jestem miła, posłuszna i układna,
wynoszę chętnie śmieci, nie kłócę się, nie dąsam,
lecz czasem nie wiem czemu, to prawda jest nie plotka
dziewczyna grzeczna znika, budzi się we mnie trzpiotka.

Ref.
Mieszka we mnie psotne licho, siedzi we mnie chochlik płochy,
który szepce mi do ucha, co tu popsuć, co tu spsocić.
Wtedy w nowych szpilkach mamy mogę wybrać się do szkoły,
po poręczy zjeżdżać z piskiem, niezbyt mądre miny stroić.

Mieszka we mnie psotne licho, siedzi we mnie chochlik płochy,
który szepce mi do ucha, co tu popsuć, co tu spsocić
lecz przyznaję się bez bicia, że chochlika bardzo kocham
i doczekać się nie mogę, by mnie znów przemienił w trzpiota.

Dobrze taką mieć rodzinkę

Nasza mama rzadko chodzi na obcasach,
a nasz tata jeszcze nigdy nie miał fraka,
bo najbardziej lubią spędzać wolne chwile,
razem z nami na wycieczkach i biwakach.
Mocne buty, namiot, plecak, kompas, mapy,
i rodzinka na wyprawę już gotowa,
a za miastem , gdzieś na szlaku malowniczym
czeka na nas już przygoda i przyroda.

Ref. Dobrze taką mieć rodzinkę,
w której nuda nie ma miejsca,
dobrze taką mieć rodzinkę,
gdzie niewiele brak do szczęścia.
Dobrze taką mieć rodzinkę,
w której spory kończy zgoda,
dobrze taką mieć rodzinkę,
gdzie ktoś zawsze rękę poda.

Nasza mama rzadko wkłada długie suknie,
tata muszki prawie wcale nie używa,
ale za to świetnie czują się na rolkach,
na rowerach, nartach, sankach i na łyżwach.
Jak to dobrze taką właśnie mieć rodzinkę,
Do nas nigdy żadna nuda się nie wkradnie,
zawsze razem coś takiego wymyślimy,
że jest miło, sympatycznie i zabawnie.

Tęcza

Narodziła się rankiem nad rzeką,
w chłodnej wodzie skąpała się cała
i do góry uniosła się lekko,
pastelowa, subtelna wspaniała.

Na tle nieba, jak klejnot jaśniała,
przenikała puszyste obłoki,
od motyli wciąż barw dobierała,
pozdrawiała latawce i ptaki.

Barwnym łukiem zawisła nad ziemią,
taka krucha, bezbronna i śliczna,
jak spełnione sekretne marzenie,
jak melodia cichutka, zwodnicza.

I przez chwilę jak okruch maleńką ,
była mostem do rajskiej Arkadii,
była klamrą łagodnie łącząca,
świat realny z krainą fantazji.

Bo ja mam tatę czarodzieja

Kiedy marzę, by mieć Disneyland zaraz za progiem swego domu,
albo rakietą pędzić tam gdzie lśni komety złoty ogon,
i chociaż wszyscy mówią mi: fantazji dajesz się ponosić;
ja wiem, że spełni moje sny kochany tato mój czarownik.

Ref.
Bo ja mam tatę czarodzieja, marzenia moje spełniać umie
choć nie ma długiej, białej brody, wszystko przewidzi i zrozumie.
Potrafi coś z niczego zrobić, rozśmieszyć gdy jest bardzo smutno,
Radośnie z tatą iść pod rękę i czekać co przyniesie jutro.

I chociaż zamiast Disneylandu mam dwie huśtawki i tor przeszkód,
a lot kosmiczny mi zastąpił małym śmigłowcem krótki przelot,
to bardzo lubię takie czary, one są dla mnie najpiękniejsze,
potrafią sprawić, że dzień szary rozbłyśnie kolorami tęczy.

Ref.
Bo ja mam tatę czarodzieja, najmądrzejszego, najlepszego,
Dla mamy kwiaty wyczaruje, a dla mnie zawsze coś słodkiego,
Bo ja mam tatę czarodzieja, potężniejszego nie ma w świecie,
Codziennie dla mnie i dla mamy wyczarowuje wielkie szczęście.

Otwiera się świat

Otwiera się przede mną nieznany świat,
uchyla drzwi powoli i cicho wzywa,
a taki inny jest niż to co już znam,
boję się go lecz, też trochę podziwiam.

Myślałam jeszcze wczoraj, że cały świat
zamyka się w bezpiecznych ramionach mamy,
że tylko proste drogi wiodą tam gdzie,
czeka na mnie miś i półka z bajkami.

Otwiera się przede mną nieznany świat,
zaprasza mnie i kusi tysiącem wrażeń,
tęczową drogę ścieli u moich stóp –
może to tylko miraże?

Otwiera się przede mną nieznany świat,
zaprasza mnie i kusi spełnieniem marzeń,
ja muszę iść i wybrać co dobre jest
aby ominąć wiraże.

Otwiera się przede mną nieznany świat,
spróbować chcę wszystkiego co niesie w sobie,
chcę poznać przyjaźń, miłość i gorycz łez,
bo łzy są jak deszcz dla ziemi spragnionej.

Naprzeciw nieznanemu pójdę jak w dym,
wyruszę w długą podróż, by w labiryncie,
odnaleźć jeden, cenny, ukryty skarb,
a tym skarbem jest twe serce gorące.

Patrzę w przeszłość, bo wiem, że tam jest
świat przytulny, bezpieczny i dobry
patrzę w przyszłość i nadzieję mam,
Że taki świat będzie wciąż trwał.

Jak cień

Chodzisz za mną jak natrętny, długi cień,
patrzysz na mnie, myśląc, że nie widzę cię,
wzdychasz ciężko, to cierpienia ponoć znak
i wciąż milczysz –czemu ci odwagi brak?

Pod mym domem wtapiasz się w wieczorny mrok,
a od rana śledzisz każdy niemal krok,
twoje myśli stale towarzyszą mi,
a ty milczysz jak egipski , stary Sfinks.

Skąd mam wiedzieć co w twej głowie kłębi się,
jak zrozumieć, czego serce twoje chce,
jak przeniknąć ten nieufny, chmurny wzrok,
wiem, że kochasz ale daj mi jakiś znak.

Ref.
Podejdź do mnie wreszcie i zawołaj cześć,
zdradź mi swoje imię i uśmiechnij się,
zaproś mnie na spacer wśród zielonych drzew,
o miłości nie mów, by nie spłoszyć jej.