Chodzisz za mną jak natrętny, długi cień,
patrzysz na mnie, myśląc, że nie widzę cię,
wzdychasz ciężko, to cierpienia ponoć znak
i wciąż milczysz –czemu ci odwagi brak?
Pod mym domem wtapiasz się w wieczorny mrok,
a od rana śledzisz każdy niemal krok,
twoje myśli stale towarzyszą mi,
a ty milczysz jak egipski , stary Sfinks.
Skąd mam wiedzieć co w twej głowie kłębi się,
jak zrozumieć, czego serce twoje chce,
jak przeniknąć ten nieufny, chmurny wzrok,
wiem, że kochasz ale daj mi jakiś znak.
Ref.
Podejdź do mnie wreszcie i zawołaj cześć,
zdradź mi swoje imię i uśmiechnij się,
zaproś mnie na spacer wśród zielonych drzew,
o miłości nie mów, by nie spłoszyć jej.